Dzieci rosną, kot tyje, a my się starzejemy. Bez wysiłku. Bez planowania. Bałagan i dodatkowe kilogramy też pojawiają się niepostrzeżenie. Niestety nie wszystko ma tę właściwość. Dlatego co roku planujemy. Że będziemy więcej ćwiczyć (ach ten kalarofer z młodości!), więcej czasu spędzać z rodziną, lepiej słuchać, nauczymy się hiszpańskiego itd.
Co roku 80 % z nas planuje. Co roku większości się nie udaje. Tylko 8% pod koniec roku może uczcić sukces. Więc może nie warto? A może spróbować dołączyć do tych nielicznych?
Dlaczego?