poniedziałek, 8 września 2014

Zajęcia dodatkowe - od przybytku głowa nie boli?

Początek września to czas wyboru zajęć dodatkowych dla dzieci. Oferta jest bardzo szeroka i różnorodna, zarówno w szkole czy przedszkolu, jak i poza nimi. Jako rodzice stajemy przed trudnym wyborem: co jest najlepsze dla mojego dziecka? Czy w ogóle powinno robić coś poza podstawowym "programem", a jeśli tak to co? Czy powinniśmy zostawić jakieś wolne wieczory w tygodniu? A może lepiej wykorzystać cały wolny czas na jakąś formę nauki? Zastanawiamy się, co będzie jeśli teraz nasz przedszkolak nie będzie chodził np. na dodatkowy angielski...
W natłoku pytań i wątpliwości warto mieć na uwadze parę istotnych spraw.

Dajmy szansę spróbować dziecku różnych rzeczy. Może odkryje coś co go wciągnie, stanie się jego pasją. Ciekawą wydaje się metoda, aby pokazywać dzieciom różne możliwości w kolejnych latach.  Np. w jednym roku wybieramy naukę gry na gitarze, a w kolejnym plastykę. O ile oczywiście gitara nie okaże się właśnie strzałem w dziesiątkę.
Ten system może się sprawdzić także wtedy, kiedy mały człowiek najchętniej uczęszczałby na wszystko co tylko jest dostępne, a czasu i pieniędzy na pełen wachlarz nie starcza.

Obserwując rozwój naszej pociechy, możemy tak dopasować zajęcia, aby rozwijały mocne strony, albo wyrównywały braki. Dziecko wątłe może się zainteresować jakąś formą ruchu i dzięki niej fizycznie wzmocnić, wielbicielka rysowania, ma szansę rozwijać swój talent i przy okazji pewność siebie (to potrafię, jestem w tym dobra).
 Wybór zajęć uzgadniajmy z dzieckiem. Z jednej strony jako rodzic wiemy, co przydałoby się naszemu dziecku. Uważamy, że warto, aby np. nauczyło się pływać lub mówić w obcym języku.  Z drugiej strony weźmy także pod uwagę zainteresowania potomka. Do zajęć "potrzebnych" spróbujmy go przekonać, nie zmuszać.

Ważny jest instruktor, bo może zachęcić, albo wręcz przeciwnie. Może uda się go poznać?

Pamiętajmy też o względach organizacyjnych: odległości od domu (dojazdy!), organizacji osoby odprowadzającej na zajęcia, a przy nauce gry na instrumencie - konieczności ćwiczenia w domu.
 Kiedy już razem ustalimy co, gdzie i kiedy, postawmy na wytrwałość. Nie rezygnujmy przy pierwszych objawach zniechęcenia. Porozmawiajmy, dowiedzmy się co się dzieje. W proces zdobywania nowych umiejętności frustracja jest wpisana. Dzięki jej przezwyciężaniu  dziecko uczy się m.in. wytrwałości, radzenia sobie z trudnościami i tego, że aby coś osiągnąć, trzeba w to włożyć wysiłek.

A na koniec, pamiętajmy, że dziecko, jak zegarek, nie może być cały czas nakręcane, musimy pozwolić mu chodzić. Czas tzw. wolny w przedszkolu lub na świetlicy też jest czasem ważnym. To właśnie wtedy dzieci budują relacje, uczą się funkcjonować w grupie, rozwiązywać konflikty. Wtedy mogą poczuć nudę, która zmobilizuje je do samodzielnego działania, a przy okazji będą rozwijać kreatywność, samodzielność, poczucie kompetencji. Dziecko przyzwyczajone do ciągłego bycia "zabawianym", może mieć na początku problem z nudą, ale warto przeczekać :-)
Czas w domu z rodziną oprócz powyższych zalet ma oczywiście także inne. Kiedy spędzamy czas z naszym dzieckiem możemy się dowiedzieć kto jest jego ulubionym kolegą, z kim się pokłócił, jak sobie radzi z nową nauczycielką, o czym marzy, co go interesuje. Mamy czas budować silną więź, która teraz i w przyszłości może dać dziecku dużo więcej niż np. umiejętność gry na bębnach. Dziecko przy okazji wspólnego szykowania kolacji, zajmowania się domem itd. zdobywa mnóstwo umiejętności. To naprawdę nie jest czas stracony.

To wszystko nie znaczy, że namawiam do pozostawienia dziecka samemu sobie, aby nudziło się jak najdłużej, lub ciągłego zamęczania go rozmowami, lub gotowaniem zupy. Jak zawsze warto szukać równowagi.

Ciąg dalszy za tydzień w oku cyklonu :-)

Miejsce na protesty, uwagi, dodatkowe pomysły poniżej.
Zapraszam serdecznie do komentowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz